Jakub Kaczmarek został dziś górskim mistrzem Polski. Świeżo po założeniu biało-czerwonej koszulki, zawodnik grupy Mazowsze Serce Polski zgodził się udzielić nam krótkiej wypowiedzi.
Trasa w okolicach Wysowej-Zdrój była, jak to często na górskich mistrzostwach Polski bywa, była bardzo wymagająca. Taki profil sprzyjał atakom, co już od samego początku próbowało wykorzystać wielu kolarzy, w tym Marek Rutkiewicz (Mazowsze Serce Polski) i Paweł Cieślik (Voster ATS Team).
Cały czas było dużo ataków, a my również ciągle jeździliśmy bardzo aktywnie. Robiliśmy wszystko to, co zaplanował nasz dyrektor sportowy. Wszystko szło w dobrym kierunku
– tak Kaczmarek relacjonował nam pierwsze kilometry dzisiejszego wyścigu.
On sam główną rolę zaczął odgrywać nieco później. Na około 45 kilometrów przed metą oderwał się od głównej grupy wraz z Adamem Stachowiakiem. Później dołączył do nich zespołowy kolega Stachowiaka z Voster ATS Team – Paweł Franczak. Teoretycznie w tej sytuacji szanse Kaczmarka na zwycięstwo dość zdecydowanie spadały. Musiał samotnie walczyć z dwoma kolarzami Vostera. Jednak to wcale nie odbierało mu pewności siebie.
Może i kolarze Vosteru mieli przewagę, ale ja czułem się bardzo mocny. Poza tym, z tyłu miałem z tyłu dwóch kolegów z zespołu, więc wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na to, by oszczędzać siły i jeździć bez zmian
– mówił nam.
Zawodnik z grupy Dariusza Banaszka korzystał z pracy towarzyszy z ucieczki i czekał na dogodny moment do ataku. Ten nastąpił w drugiej części ostatniej rundy.
Zauważyłem, że Pawłowi Franczakowi zaczyna już brakować sił. Wiedziałem, że muszę to wykorzystać i zostawić go na ostatnim podjeździe. Ruszyłem na około 8 kilometrów przed metą, na najdłuższym podjeździe. Okazało się, że zostawiłem za sobą nie tylko Pawła, ale też Adama
– mówił zadowolony.
Dalszą część trasy pokonał samotnie. To kosztowało go mnóstwo wysiłku, ale opłaciło się. Dzięki temu na metę dojechał do mety z przewagą ponad dwóch minut nad dwoma kolarzami w biało-zielonych koszulkach. To z pewnością poprawiło mu nastrój po „zwykłych” Mistrzostwach Polski, które odbyły się tydzień temu w Busku-Zdroju. Uplasował się wtedy tuż za podium. To sprawiało, że po wszystkim czuł lekki niedosyt. Wiedział, że miał szanse na medal.
Wtedy trochę za późno zacząłem finiszować i zająłem 4. miejsce. Trochę było mi szkoda straconej szansy, ale wiem że takie jest kolarstwo
– przypominał.
Generalnie jednak tamto 4. miejsce, podobnie jak zwycięstwo w rozgrywanym nieco wcześniej Tour of Szeklerland pokazywały, że kolarz w drugą część sezonu wszedł z naprawdę bardzo dobrą formą. Zresztą podobnie jak pozostali kolarze Mazowsza. Dla zespołu Banaszka dzisiejszy triumf Kaczmarka był już dziesiątym w całym sezonie.
To wszystko wynika z tego, że mamy bardzo dobrą ekipę. Jest u nas wielu świetnych zawodników i wszyscy jesteśmy ze sobą bardzo zgrani. Oczywiście to wszystko na niewiele by się zdało, gdyby nie świetne przygotowania, jakie funduje nam zespół
– tłumaczył Kaczmarek, który na koniec opowiedział, jak wyglądały te wspomniane przez niego na końcu przygotowania:
Przed wznowieniem sezonu mieliśmy namiastkę ścigania dzięki temu, że wzięliśmy udział w kryteriach, które zorganizował nasz dyrektor – Dariusz Banaszek na torze Modlin. Mieliśmy też zgrupowanie w Zieleńcu. Generalnie nie odpuszczaliśmy, nie robiliśmy sobie dłuższej prerwy w treningach. Wiedzieliśmy, że w końcu wrócimy do ścigania. Teraz to Procentuje.